Uwaga!



Powyższa strona może zawierać treści erotyczne, wulgarne lub obraźliwe, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Czy jesteś osobą pełnoletnią i chcesz świadomie i dobrowolnie zapoznać się z treścią powyższej strony?




    Nie     - wybór tej opcji spowoduje opuszczenie strony.

Tak, ale chcę otrzymywać ostrzeżenia - wybór tej opcji spowoduje przejście do strony i kolejne ostrzeżenia w wypadku podobnych stron.

Tak, ale nie chcę otrzymywać ostrzeżeń - wybór tej opcji spowoduje zapamiętanie Twojej zgody dla innych stron i nie będziesz otrzymywać tego ostrzeżenia.

Archiwum 02 stycznia 2019


Kozak...
Autor: zepsuty994
02 stycznia 2019, 23:05

A wszystko zaczęło się od ping-ponga. Miejsce wielu wspomnień ale czy ciepłych? Pewnie zależy dla kogo wszak to że nam było wesoło wcale nie znaczy, że tej kurwie spod brązowych okien. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, zawsze tak było. Sam wiele razy żałowałem decyzji podjętych z drugiej strony lustra.

Pink-pong stał nieopodal Biedronki. Często chodziliśmy tam kupować artykuły pierwszej potrzeby - tanie napoje i czipsy. Bo alkohol i papierosy kupowaliśmy gdzie indziej albo raczej kupowali gdzie indziej bo sam nigdy nie nadużywałem alkoholu a papierosów w ogóle nie paliłem - to się nazywa asertywność. Tego dnia zatrudnili w Biedronce nowego ochroniarza. Był młody, ambitny, typowa menda. Nikt tam nic nie dziabał bo, mimo, że nie było kamer, to jednak namierzyć nas nie było trudno skoro ślęczeliśmy całymi dniami pod tą Biedronką. Właśnie tacy są jednak najgorsi, oczywiście musiał przycwaniakować i chodzić za gówniarzerią krok w krok, Agent Bond we własnej osobie. Raz, drugi, trzeci, ileż można do dziś mnie to irytuje a przecież minęło tak wiele lat. Już wtedy miałem wiele genialnych pomysłów:
- Teraz my pośledzimy Pana ochroniarza - dumnie powiedziałem do współziomków, bez słów prawie każdy to podchwycił. Prawie. Bo Pan ochroniarzowi się to nie spodobało i bardzo szybko stał się niemiły.
- Nie patrz się na mnie gnoju bo nie mam ochoty oglądać twojej mordy - zawsze "podziwiałem" ludzi, którzy mieli odwagę sapać do słabszych.
- Nie bądź taki cwaniak, bo się zdziwisz - odpysknąłem bez namysłu.
- a co mi zrobisz śmieciu? Kończę o 22:00 - odparł z drwiącym uśmieszkiem.
- No to do zobaczenia.
Wiedziałem, że o tej 22:00 mu nic nie zrobię, ale był to niezły pretekst aby zacząć budować kartę niczym w Panu by pokazać kto na tym osiedlu owym Panem. Wieczór zleciał szybko przy dowcipach, których treść do dziś mi wstyd przytaczać. Gdyby ktoś nas wtedy nagrał to całe życie zniszczone. Mimo, że zawsze dystansowałem się od nadmiarowej i zbędnej patologii. Kto by jednak w to dziś uwierzył. 

Wieczorem spotkałem się z bliską mi osobą i dość wstydliwie i niepewnie wymieniłem kilka słów:
- Wiesz.. Miałem dziś krzywą akcje w biedronce... Taki chuj się do mnie napinał... Ochroniarz z Biedronki...
- No to czemu nie dzwoniłeś?
- Nie wiedziałem czy masz czas... Mówił, że o 22:00 kończy robotę...
- Następnym razem się nie pierdol tylko dzwoń od razu. Teraz już za późno.
- To następnym razem zadzwonię, dzięki.

Już nie mogłem się doczekać następnego dnia i magicznych słów "chodźmy do Biedronki". Gdy tylko padły od razu powiedziałem, że idziemy. Już na wejściu naszym oczom ukazał się król tego całego burdelu. Po zrobieniu zakupów nie omieszkał podejść z szyderczym uśmiechem mówiąc:
- I nikogo się nie doczekałem śmieciu.
- No to doczekasz się dzisiaj - rzuciłem mu na odchodne zlewając typa. 
Po wyjściu z Biedry wyjąłem telefon i bez wahania wybrałem numer:
- Bracie, znowu ten cwel się napinał w Biedronce na zachodzie.
- Zaraz tam będziemy.
Jak mówiłeś, tak się stało - parafrazując Starca z II części Dziadów. Trzy minuty później przejechało auto, wysiadło z niego trzech kolesi, co następny to większy. Weszli, wyszli. Całość jak by trwała maksymalnie kilka sekund. Po wyjściu usłyszałem tylko:
- Chodź tu! Macie wypierdalać stąd i tu nie siedzieć bo zaraz będzie przypał.
Od małego nie lubiłem się słuchać. Zostaliśmy ale było warto. Nie dłużej jak minutę później Pan Ochroniarz wyszedł na szluga. Pierwszego, drugiego, trzeciego i czwartego. Po wyjęciu piątego stwierdził, że nie tędy droga i schował go do paczki. Następnie podszedł do nas z podkulonym ogonem i wydukał z siebie:
- Ale ja do was naprawdę nic nie mam chłopaki. Wy sobie tu tak fajnie siedzicie. Ale wiecie, moja praca jest taka, że czasem muszę sprawdzić czy ktoś nie kradnie. Ja wiem, że wy nie. Ale są inni. Łatwo się pomylić - no co za śmieć pomyślałem.
- To po co nas obrażałeś kolo? - wypalił Bert wyręczając mnie.
- To nie tak... - dalej się jąkał.
- Odpierdol się gościu i nie napinaj, i wydupcaj tam do tej Biedronki bo Ci podpaski wyniosą. - zakończył pięknie sprawę.
Nigdy nie lubiłem frajerstwa. I wtedy nauczyłem się, że na każdego kozaka znajdzie się jeszcze większy kozak. Trzeba było tylko pamiętać by samemu nie stać się kozakiem.

Co dalej z Panem Ochroniarzem? Pracował tam potulnie, już nigdy nie wchodził nam w drogę. Często nawet znajomi chcieli dziabać coś z tej biedronki ale zawsze apelowałem o pokazywanie klasy - nie o to w tej historii chodziło by gościowi robić problemy. Po jakimś czasie z ochroniarza przeszedł na kasę. Zawsze nas to bawiło. Miesiąc później zniknął całkowicie z naszego życia. No, może raz go spotkaliśmy i pięknie mi się ukłonił.
- Dzień dobry - powiedział do mnie ochoczo.
- spierdalaj - pomyślałem i obróciłem się w drugą stronę. Szkoda czasu na takich ludzi.

 

Zbieżność osób i sytuacji jest przypadkowa.