Uwaga!



Powyższa strona może zawierać treści erotyczne, wulgarne lub obraźliwe, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Czy jesteś osobą pełnoletnią i chcesz świadomie i dobrowolnie zapoznać się z treścią powyższej strony?




    Nie     - wybór tej opcji spowoduje opuszczenie strony.

Tak, ale chcę otrzymywać ostrzeżenia - wybór tej opcji spowoduje przejście do strony i kolejne ostrzeżenia w wypadku podobnych stron.

Tak, ale nie chcę otrzymywać ostrzeżeń - wybór tej opcji spowoduje zapamiętanie Twojej zgody dla innych stron i nie będziesz otrzymywać tego ostrzeżenia.

Ironia tragiczna I


Autor: zepsuty994
07 stycznia 2019, 17:46

Życie na osiedlach wiąże się z wykonywaniem prostszych lub trudniejszych zadań, które po prostu trzeba wykonać. Coś przewieść z punktu A do punktu B. Odebrać coś od kogoś i dostarczyć w bezpieczne miejsce albo po prostu czegoś się pozbyć. Tak, patologia nie tylko siedzi na dupie i gaworzy o pierdołach ale również pracuje i ryzykuje.

Takie małe zlecenie przytrafiło nam się również tego pamiętnego dnia. Przetransportować puchy (spreje) od Rossaka do Bilsona. Prosta sprawa, ten pierwszy odebrał je z miasta a naszym zadaniem było je tylko odstawić do tego drugiego. Oczywiście, co masz zrobić teraz, zrób później - będziesz miał chwilę wolnego. Tak więc przepakowaliśmy puchy do naszej torby, na dno wrzuciliśmy Matyldę, co by było praktyczniej... I ruszyliśmy na szkolne do reszty znajomych. Ładunek zostawiliśmy za garażem by nie rzucał się w oczy ale by był jednocześnie pod naszym okiem. Na szkolnym spędzaliśmy dużo czasu, było to miejsce gdzie wszystko się zaczęło jak chodzi o pierwsze kroki po osiedlu. To tam rozmawiano, spędzano czas, spożywano niskoprocentowe napoje wyskokowe czy uprawiało różnego rodzaju sporty. Najpopularniejszym sportem była oczywiście gra w piłkę ale czasem również lubiono pograć w kółko krzyżyk. Nikt z nas jednak nie nosił ze sobą ani kredy ani kartki z długopisem wystarczała piłka. Jakie były zasady? Bardzo proste - wybić piłką trzy okna pod rząd; w pionie, poziomie albo na ukos. Sam jednak nigdy nie grałem gdyż szkoda mi było tych szyb, no i miałem słabą celność.

Tegoż felernego dnia po boisku kręciła się jakaś matka z dzieckiem. Matka z gatunku, niech moje dziecko wchodzi im na boisko jak grają, gdy mu się coś stanie będzie pretekst aby zadzwonić na psy. Długo nie musiała czekać by znaleźć bo wkurwiony towarzysz zapierdolił piłką w szybę. Co prawda nie trzecią pod rząd ale w taką, która była już częściowo rozbita więc z drugiego piętra poleciała mniej więcej metrowa tafla szkła rozsypując się po asfalcie. W myśl zasady "a gdyby tam było dziecko?" bez słowa wyjęła telefon i zaczęła dzwonić na policję, cała ekipa szybko się zaczęła rozchodzić a aby uniknąć nieprzyjemności skumulowaliśmy cały sprzęt w jednym plecaku Endrewa. Endrew to historia na zupełnie inną notkę. Niemniej jednak postanowiliśmy na ochotnika przegrupować się i rozejść. Torbę ze sprzętem zabraliśmy wraz z Bilsonem aby przejść na tyły i zabrać spod garażu nasze spreje i Matyldę a następnie Rafi i Endrew miał podjechać na skuterku i odebrać od nas owy sprzęt. W związku z tym, że trzeba było działać szybko rozdzieliliśmy się, mijając Panią Konfident usłyszeliśmy tylko do telefonu "proszę się śpieszyć bo gdzieś się rozchodzą".

By zadziałać sprawnie przeskoczyliśmy przez płot w celu pozostawienia na terenie przedszkola pod jednym z krzaków plecak zapakowany w sprzęt a następnie zabraliśmy się za podchody umożliwiające odzyskanie sprejów. Wydawać by się mogło, że posiadanie sprejów nie jest czymś zakazanym, jednak w takim wypadku policja zawsze konfiskowała znalezisko jako dowód w sprawie popełnienia przestępstwa. Oczywiście spreje były nowe ale wszystko jest dobrym pretekstem aby zatrzymać wandalizm w mikro skali choćby na kila miesięcy. Dodatkowo pod puchami spędzała czas Matylda, która już jednak kilka paragrafów na nas ściągała.

Podejście od tyłu nie było wielkim problemie, sprawnie przeskoczyliśmy przez płot podnieśliśmy torbę i wróciliśmy ta samą drogą na bezpieczny teren. W między czasie zadzwonił Endrew stwierdzając, że zostawił portfel w plecaku. Tak, cały ten sprzęt, który był u niego w plecaku został podpisany. Nawet nie trzeba by się było rozjebać gdyby nas zgarnęli, bo sam by poleciał. Na osiedlu jednak nie brakowało nigdy kretynów, zwłaszcza tych, którzy "chuligankę" traktowali jako gangsterkę w czasie gdy ich starzy trzepali grube hajsy na utrzymanie domostwa i przyszłość ukochanego syna. Trzeba było się sprężyć i wrócić po bagaż, gdyż z bardzo wysoką dozą prawdopodobieństwa w przypadku znalezienia pozostawionego mienia dziwnym zbiegiem okoliczności organy ścigania namierzyły by całą resztę właścicieli pozostawionych dóbr materialnych. Wiedząc, że czas gra silnie na naszą niekorzyść trzeba było naprawdę migusiem wrócić się i zabrać zawartość do dodatkowo w każdej chwili mogłem się nadziać na patrol, kierujący się pod szkołę. Wszystko poszło by bez problemu gdyby nie to, że na terenie przedszkola zjawiła się grupa dzieci, która nieco utrudniła poszukiwania a w reszcie je uniemożliwiła. Migusiem wróciłem do Bilsona, który co prawda lekko wkurwiony ale poszedł tam samemu szukać.  Ja w między czasie wydzwoniłem do dziewczyn aby przyszły nam nieco z odsieczą albowiem towarzystwo kobiet zawsze upraszczało życie. Gdy Bilson wrócił ze sprzętem postanowiliśmy poczekać na resztę.

Niestety byliśmy zdecydowanie za mało dyskretni podczas naszych rozmów i na naszym ultra bezpiecznym rejonie ukazał się starszy Pan, który siedział cały czas za żywopłotem. Jego mina nie była zbyt zadowolona. Wyglądał na typowego społeczniaka. Tym samym nasza miejscówka była już spalona i czym prędzej trzeba było się ewakuować dalej. Z całym tym jebanym tobołem. A to dopiero początek tej przygody...



Zbieżność osób i sytuacji jest przypadkowa.

 

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz